MODLITWA SERCA |
![]() . Duchowny pewien wszedł do kościoła. I siedząc na balkonie, rozglądał się dookoła, Patrząc kto z wiernych modli się do Boga, Lecz nie widząc nikogo, ogarnęła go trwoga. Wtem drzwi powoli się otworzyły, do kościoła wszedł człowiek, Lecz widok jego zdawał się niemiły. Twarz miał ogorzałą i nieogoloną, A odzież brudną i zniszczoną. Człowiek zatrzymał się klęcząc na kolanach, Z pochyloną głową krótko westchnął do Pana. Po czym wstał i szybko z kościoła wyszedł, Lecz następnego dnia ponownie przyszedł. Odtąd codziennie do kościoła przychodził, Zawsze klękał i szybko wychodził. Duchowny zaś przyglądał się temu. Dziwiąc się bardzo zachowaniu takiemu. Bojąc się kradzieży, w końcu zatrzymał tego człowieka, Prosząc go, by jeszcze chwilę zaczekał. Zapytał, co tu robi i dlaczego tak szybko z kościoła ucieka, Mężczyzna odparł, że co dzień rano do pracy wychodzi, A do kościoła w czasie przerwy przychodzi. Przerwę na posi łek poświęcam modlitwie, By zdobyć siłę i pokój w życiowej gonitwie. W kościele pozostać mogę tylko chwilę, Bo fabryka daleko, na jakieś dwie mile. Zawsze gdy klękam tutaj na kolana, Oto, co mówię w modlitwie do Pana: Znów przychodzę, Panie, by powiedzieć Ci z radością, Jakie to szczęście cieszyć się Twoją miłością. Dziękuję Ci bardzo, że grzech mój zabrałeś, Łaskę swą i dobroć wielką okazałeś. Człowiek ja prosty i nędzna modlitwa ma, Lecz myślę o Tobie każdego dnia. Więc, drogi Jezu, oto jestem, ja, Jim- sługa Twój, Chcę tylko, byś wiedział, żeś Ty Pan i Zbawiciel mój. Czując się nieswojo, duchowny powiedział, Że bardzo przeprasza, lecz nic o tym nie wiedział. I że przychodzić może każdego dnia, I że miła Panu modlitwa ta. Jim się uśmiechnął i tylko rzekł: Dziękuję bardzo, lecz muszę już iść I śpiesznie wstał, by z kościoła wyjść. Duchowny zaś sam skłonił kolana I, jak nigdy wcześniej, modlił się do Pana Miłością Bożą poruszony Oddał Panu serce jako sługa uniżony. I z pełnymi łez oczyma Powtórzył prostą modlitwę starego Jima: Przychodzę, Panie, by powiedzieć Ci z radością, Jakie to szczęście cieszyć się Twoją miłością. Dziękuję Ci bardzo, że grzech mój zabrałeś, Łaskę swą i miłość wielką okazałeś. Człowiek ja prosty i nędzna modlitwa ma, Lecz odtąd myśleć o Tobie będę każdego dnia. Więc, drogi Jezu, oto ja- sługa Twój, Chcę tylko, byś wiedział, żeś Ty Pan i Zbawiciel mój. Pewnego razu jednak, Choć cały dzień upłynął, Ślad po starym Jimie jakby zaginął. Mijały dni i tygodnie mijały, Pastor począł się martwić, czy Jim zdrów i cały. Do fabryki się udał, by spytać o niego, Lecz zastał go w szpitalu śmiertelnie chorego. W szpitalu wszyscy o Jima się martwili. Lecz przez niego do Boga bardzo się zbliżyli. Wszystkie pielęgniarki stale się dziwiły, Pytając, dlaczego Jim jest tak radosny i miły. Przecież ani jedna osoba go nie odwiedziła, Nikt kwiatów nie przynosi ani listów nie przysyła. Wyjaśniał więc wszystkim, że nie wiedzą tego, Iż wierny Przyjaciel przychodzi do niego. Każdego dnia w porze posiłku obok niego siada I, trzymając za rękę, tak do niego powiada: Znów przychodzę do ciebie, by powiedzieć z radością, Jakie to szczęście cieszyć się twoją miłością. Rad jestem bardzo, że grzechy mi wyznałeś, Łaskę i miłość moją zawsze przyjmowałeś. Myślę o tobie każdego dnia I każda twoja modlitwa to radość ma. Więc, drogi Jimie, oto jestem Ja- Jezus, Zbawiciel i Przyjaciel twój, Chcę tylko, byś wiedział, żeś ty na zawsze mój . http://biblia.phorum.pl/viewforum.php?f=7 |